EV10 Etap3 IX "finał"

~droga wzdłuż kanału

Rankiem ruszam dalej wzdłuż jeziora Vättern, jest to drugie co do wielkości jezioro Szwecji, powierzchnią przełączającym niemal czterokrotnie wszystkie zbiorniki mazurskie.
Później doczytałem, że sięga aż 100m.p.p.m. 
Dlatego woda była dość chłodna, mimo ostatnich dość ciepłych dni, ale ten chłód owocował czystością tej wody. W południe, odbijam od jeziora i nakierowuje się na region stołeczny. Okazuje się, że z Vättern prowadzi kanał, którego wałem poprowadzona jest ścieżka rowerowa, więc mam ok 50km po płaskim, przerwane objazdem w okół jeziora Roxen. Zatrzymuje się właśnie nad tym jeziorem, Nistety nie jest mi dane się w nim wykąpać, gdyż woda jest mocno zielona i nie chciałbym się nabawić wysypki w strategicznych miejscach, szczególnie przed jutrzejszym finałem. Kładę się dość późno, również że względu na przebitą dentkę 3 km przed końcem, której załatanie chwilę zajęło. Dzięki temu, udało mi się przepłoszyć bielika, który wyleciał z trzcin 3 metry odemnie. Niestety nie zdążyłem zrobić zdjęcia.
Zasypiam z 160km w nogach.
~wczesnorenesansowy zamek w Vadstenie, zafundowany przez Gustawa Wazę w XVIw
~podoba mi się, że nawet potężne budynki gospodarcze, są w stylu skandynawskim. 

W dniu finalnego celu, wstaje później, by się porządnie wyspać. O 12 ruszam. Do zrobienia norma dwudniowa odległości.
 Jedzie mi się dobrze, aczkolwiek całkiem krótko, ponieważ już po niecałym kilometrze, okazuje się, że ścieżka rowerowa prowadzi drogą prywatną i Pan właściciel nie życzy sobie nikogo.
Przed wjazdem był znak zakaz aut i motorów, i że privat veg, ale wcześniej też taka jechałem. Paręnaście metrów za znakiem jest stetra gałęzi. Pewnie, żeby mu auta nie jeździły. Więc przenoszę z wysiłkiem rower, krocząc po nierównych konarach i lekko ryzykuję skręcenie kostki. Za stertą, leży zwalone drzewo co parę metrów, ale myślę, że do przejścia, ale zobaczę, co dalej (już zostawiając rower). Dalej niestety okazuje się, że Pan gospodarz raczy nas gąszczem suchych gęstych, cierni, następnie dołkiem, murkiem z kamienia, mini-palisadą, a pomiędzy tym wszystkim, niczym polewa na torcie, w takie same paski poprzeplaty drut kolczasty. Na końcu chyba jest jeszcze brama, ale już ciężko jest dostrzec. Nie dzisiaj - myślę i wracam przez pierwszą przeszkodę, rozcinając sobie lekko kolano o ostrą gałąź.
Następną godzinę spędzam pchając rower wąską ścieżką, wydeptaną na skutek odrodzenia tamtej drogi, omijającą gospodarstwo pół km dalej.
~ Ścieżka nie oszczędzała ciała, za to widoki były urokliwe

Po takiej rozgrzewce, z przyjemnością witam 20km płaskiego wału, aż do nadmorskiej miejscowości Mem. Tam jeszcze chwilę się męcze by ułożyć lepiej oponę, która lekko biła to wczorajszej naprawie detki i jadę dalej na północ. Pogoda sprzyja, jest słoneczko, ale nie przygrzewa za bardzo. Po 20:00 zatrzymuje się w Nyköping, by zaopatrzyć się na 2dni spożywczo i jadę dalej. Od 23 do 1 mam lekki kryzys, jeśli chodzi o spanie, ale później jedzie mi się dobrze. Muszę trochę nadrobić drogi, bo promy nie kursują, wiec trzeba było jechać na most, ale na szczęście tylko 15km wiecej wychodzi. O 9 , z 230 km na liczniku dojeżdżam do jeziora Fjattern - mojej miejscówki z przed 2 lat. Woda tutaj na szczęście jest już dobra i zażywam przyjemnej kąpieli. 
~Jutrzenka na północy dodawała otuchy po wielogodzinnej jeździe. 

Zostaję tutaj najbliższe 2 dni, żeby odpocząć i pożegnać się ze Szwecją. Trochę spaceruję okolica jest tu naprawdę niesamowita. Wiele skał o obłych kształtach poprzeplatane drzewami, porostami i borówkami.
~ mając wiele czasu, bawię się prymitywną sztuką. Postanawiam przyozdobić wycięty znak w drzewie, o odbicie ręki i znalezioną czaszkę.


Z powodu pewnych zawirowań, okazuje, się że muszę zostać jescze jeden dzień. Postanawiam więc wybrać się nad morze na półwysep za Nynäshamn. Znajduje urokliwe miejsce w skałach, aczkolwiek dopiero później sprawdzam, że mają być opady, próbuje więc zainstalować śledzie od tarpa między, skałami, gdzie bardziej by się przyfały frendy i kości [sprzęt wspinaczkowy do osadzania w szczelnach - przyp. red.], niźli owe śledzie. Po dłuższej chwili się udaje, i o dziwo wytrzymuje całą noc bez wymaganej interwencji.~ostatni poranek w Skandynawii

Następnego dnia o 18 z pewnym smutkiem i w deszczu, opuszczam Skandynawię, na pokładzie statku "Wawel"



W Gdańsku rozmawiam jeszcze chwilę z parą rowerzystów, którzy również wracali ze Szwecji, a późnej przeciskam się przez tłum w centrum, z powodu jarmarku Św. Dominika

~zatłoczona ulica Gdańska

Komentarze