Szwecja Dzień 1

09VII
Dziś jest dzień chodzenia do pracy inną drogą. Może nie jadę do pracy, ale na pewno inna drogą.

Jestem na pustyni, gorąco, bez wody... Obudziłem się. Słońce grzeje z za szyby, a grzejnik chuchający nade mną nie poprawia sytuacji. 7:30 już było tak gorąco, że musiałem wstać.
Na pokładzie wita mnie czyste niebo i zdecydowanie spokojniejsze morze. Wiatr jest słabszy jednak nadal jest dość rześko bym powiedział. Statkiem już nie buja jak wczoraj.
Brzeg Szwecji usiany jest niewielkimi (i wielkimi też) wysepkami. Czyste niebo wisi nad morzem, a kontynent opierzony jest pasmami chmur, równolegle do linii brzegowej.
Port Nynäshamn jest ułożony w idealnie utworzonym do tego przez naturę miejscu. Podłużna wyspa odcina zatokę od pełnego morza, a tak naprawdę od innej zatoki, ale zostawia wystarczająco miejsca do przepływu wielkich statków. Pierwszy budynek mieszkalny jaki się ukazał moim oczom to typowo skandynawski (a może tylko Szwecki?) domek. Bordowo (tak się chyba nazywa ciemnoczerwony, nie?) pomalowane deski ścian oraz białe okiennice i odrzwia. Bardzo mi się spodobały te domki. 
O samym Nynäshamn nie mogę napisać wiele, bo ominąłem centrum (nie było w tą stronę) a trochę teraz żałuję. Z tej części co widziałem to było to "gęsto" zabudowana miejscowość domkami jednorodzinnymi w umniarkowanie dużymi ogrodami.
Jednak co na wstępie mnie zaskoczyło, to rozwiązanie dla turystów- droga do centrum i droga na dworzec. Po lini. Tak to na pewno trafisz 
Chwilę przed opuszczeniem miasta widzę młodego mężczyznę (tak z 27lat) z prawdziwie wikingowską brodą. Sięgała poniżej mostka i była speciona kilkoma gumkami. To znaczy, że prom trafił do dobrego kraju ;)
Do Sztokholmu stąd wiedzie przyzwoita trasa rowerowa, gdzie raczej się nie zgubicie, wzdłuż jezdni są specjalne linie oddzielające ścieżkę rowerową od drogi, a sama droga idzie pierwsze 5-10km wzdłuż autostrady. Ścieżka ta nie pozwala się zgubić. Miej więcej w połowie trasy jedzie się już obok drogi, chodnikiem. Co ciekawe, nie widziałem tu przez cały dzień ani jednego chodnika brukowanego, a wszystkie są asfaltowe. Ułatwia to na pewno jazdę na rowerze czy rolkach.
Po drodze mijam wiele takich domów jak opisywałem wyżej, a i całe takie osady. Nawet jak ktoś ma inny dom to przynajmniej ma taką przybudówkę, czy wiatę. Jest też odmiana z żółtymi ścianami, a jeden widziałem "po szwedzku" to jest żółte ściany i niebieskie okiennice. Co ciekawe i mnie zaskoczyło, to że nawet znaki zakrętu i dojazdu do torów mają w barwach Szwecji (jak by nie patrzeć, to my mamy całkiem polskie;).
Szwedowie wydają się być dumni swego narodu i wiele z nich posiada na podwórku masz z podłużna flagą Szwecji, lub niebiesko żółtą jak ukraińska, ale zawsze długą. Mam także wrażenie, że ludzie tutaj szanują bardzo dęby. Jest tu naprawdę wiele starych, ogromnych dębów, zarówno w lasach, jak i na podwórkach, czy w środku pola żyta.
 Po drodze mijam 2 deszczowe pasma chmur i przemakają mi buty, które w przeciwieństwie reszty ubrania nie schnie tak szybko na słońcu w czasie jazdy. Rozbijam się w lasku przed Sztokholmem. Dobrze że mam hamak, bo nie wiem jak bym znalazł tutaj miejsce bez głazów i dołów w ziemi.
Jest to na górce więc jak o 21 kończę pisać tego posta to o dziwo nie ma tu wiele komarów.

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiking osoboście Cię powitał na szwedzkiej ziemi. Pokaż im Wojo, co znaczy słowiańska krew! 💪

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz