EV10 Etap 3, Dzień 0 - objaśnienie trasy

Przed godziną jedynastą, wyszedłem spokojnie by zdążyć na pociąg. Po ostatnich upałach, zostało jedynie nagrzane powietrze w garażu.
Jadąc na dworzec krople smyrają mnie po placach, bowiem wpadłem na pomysł, żeby nie przemoczyć sobie butów w pierwszej minucie podróży, więc w tym czasie towarzyszą mi sportowe klapki niemieckiej marki Adidas.
W pociągu oczywiście dostępne były 4miejca na rowery, ale jedno z nich było widmo (chyba ktoś nie zanotował haka, albo nigdy go miało nie być. Generalnie mój rower skończył blokując drzwi wejściowe przez 3godziny:) Na szczęście wagon obok też miał drzwi.
W Warszawie mam przesiadkę z dwugodzinną przerwą, więc korzystam z czasu i widuję się z siostrą. Razem spożywamy ponoć najlepszego burgera w mieście i jestem gotów na drugą część wyprawy pociągowej.
Tutaj już wagon był bardziej dostosowany, i miał aż 6miesc rowerowych, i nawet trochę miejsca, by zdjąć sakwy. Dzięki Bogu, bo oprócz mnie, 3 Niemców też się wybierało na wycieczkę. Jako że siedziałem z nimi przy stoliku, to skorzystałem z okazji i zapytałem jak wygląda sytuacja biwakowa w Niemczech. Generalnie zabronione, ale dużo osób to robi i powinno być okej, jak się trochę skryje.
Na stronie jeszcze doczytałem wcześniej, że w zależności od Landu, bo każdy ma własne prawo leśne, można spać w lesie, ale jedną noc i bez namiotu i podobnych. Awięc jak nie będzie padać, to będę w pełni zabezpieczony przed prawem, a jak rozłożę tarpa, to będę zabezpieczony przez deszczem. Jak to mówią, coś za coś.
W pociągu pipcył alarm 2 godziny przeciw pożarowy, bo jakiś geniusz w toalecie myślał, że kratka to jest od wentylatora, a nie czujki dymu.
Po przyjechaniu z lekkim godzinnym opuźnieniem, zdążyłem jeszcze kupić wodę w żabce przed zamknięciem i udalom się na pobliskie jeziorko przenocować.
Po równi po położeniu się w hamaku zaczęło padać. Więc akurat mi się udało:)

Trase planuje, jak ktoś mnie śledził, to już wie- od Suwałk do Sztokholmu przez Danię. Plan jest taki, żeby przejechać "suchym kołem", więc jakoś będę musiał złapać stopa przez wielkie duńskie mosty, gdzie nie ma chodników, ani rowerów. Ewentualnie przejechać koleją.
Trasy jest ok 2 500km, więc będzie to najdłuższa moja podróż dotychczas.
W Szwecji postanowiłem pojechać na jezioro Vättern, popatrzeć się bo jest takie ... ogromne.
Trochę się wybrzeżem pojechałem, a jezioro co ma 100km długości to jest coś

Komentarze

  1. Piękna trasa! Powodzenia :) No i nieźle się zaczyna, od razu przygoda z hakiem rowerowym widmo :) Będzie się działo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz