EV10 Etap3 VI "Kurs na wschód 🇩🇰"

Pierwszy poranek w Danii jest dość chłodny. 16° i wiatr, już na szczęście od boku, a nie w twarz. Duńczycy sporo ścieżek rowerowych ponoć ponad 11 000km co jest całkiem sporo jak na niewielki kraj. Oprócz lokalnych, mają też parę krajowych. Trzymam się takiej krajowej drogi nr8 która prowadzi w okół Duńskiego Bałtyku. Trasa jest oznaczona dosyć dobrze, chociaż czasem zdarza się przejechać jakiś zakręt. Prowadzi głównie asfaltami ale przy główniejszych drogach są specjalne odgrodzone pasy. Czasami jest to jednynie pobocze, ale na drogach gdzie jest dużo aut, nie ma nigdy sytuacji, by auto musiało jakoś skręcić by wyprzedzić rowerzystę. Jutladia jest dosyć gęsto zaludniona. Mimo, że nie ma tu wiele dużych miast, to ciężko znaleźć dłuższy kawałek bez mijania jakiegoś domu. Teren znowu zaczyna się mocniej falować i robię ok 10m przewyższenia na 1km jazdy. Nie są to na szczęście jakieś bardzo strome podjazdy, i tak do 80m, zazwyczaj jednak koło 30m wysokości względnej.
Teren nadal jest dość otwarty i nie ma tutaj za dużo lasów, a jak już się znajedzie parę drzew, to najczęściej strzeże ich gęsta sieć jeżyn i róży, sięgającą czasem do pasa. Mimo wszystko udaje mi się jakoś znaleźć miejsce do zawieszenia hamaka i spędzam wygodnie noc.Następny poranek wita mnie mżawką i trzynastoma stopniami Celsjusza. W ciągu dnia temperatura się nieco podnosi, ale kapuśniaczek nie ustaje. Podjeżdżając pod górki się zagrzewam, a zjeżdżając zamarzać. Cóż, jak to mówią, "taki klimat".
W Kolding skręcam na wschód do Fioni, zmieniając trasę na numer 6, przecinająca kraj w poprzek, aż do stolicy. W reszcie w pełni mogę skosztować przyjemności jazdy z wiatrem. Jest cudownie i nawet czasami przestaje kropić. Zatrzymuje się wieczorem koło schronu turystycznego, i mimo, że nie śpie w nim, bo nie mam materaca, to korzystam z wejścia do wody i pełnej legalności noclegu. Miejsce dzieliłem z pięciorgiem tutejszej młodzieży, który przyjechali tu na "integrację", ale na szczęście byli stosunkowo cicho, więc te 10m dalej za krzakami gdzie miałem hamak dawało się zasnąć.
-czasem podjazdy tutaj potrafią przypalić udo

Następny dzień wita mnie czystym niebem i słonecznikiem, więc po rozruszaniu można jechać w krótkim rękawku. Fionia jest już jest nieco bardziej płaska od poprzedniego lądu, ale nadal jest nieco podjazdów. Udało też mi się chyba pierwszy raz od polskiej granicy wjechać do starego lasu co zrobiło na mnie lekkie wrażenie po takiej przerwie. Jest tutaj zdecydowanie więcej dzikich miejsc niż na wcześniejszych terenach, co nie znaczy że jest tutaj takich miejsc dużo.
Przed południem przeprawiam się pociągniem do Zelandii, najpierw mostem, a potem pod wodą i pedałuje dalej w stronę świtu. Mijam lasy, całkiem komfortowe do hamakowania. Sporo jest tu starych dębów i co ciekawe tui, nawet minąłem cały las tujowy.
Zatrzymuję się nad jeziorem, również wyposażonym w 2 schrony i sporą wiatę, budowle te były oddalone od siebie. Wybrałem wiatę, z pomysłem rozwieszenia hamaka pomiędzy belkami. Niestety po zjedzeniu i powolnym gotowaniu się do spania, a przed tym wieszania hamaka, przyjeżdża młodzież na kulturalne spożywanie alkoholu przy użyciu lejka tzw "Frania".Jako, że zaraz potem zjawia druga ekipa na rowerach z głośnikiem, zebrałem się i pojechałem szukać szczęścia w schronach. Pierwszy był okupowany przez 4 osoby, ale na szczęście w drugim był tylko niemiec z synem, także na rowerach. Przesunęli swoje rzeczy i zrobili trochę miejsca dla mnie. Nie mam materaca, ale podkładam sobie ubrania pod siebie i względnie komfortowo zasypiam.
-przykładowy schoron

Następnego dnia jadę do Kopenhagi, centruje w serwisie koło, które lekki ucierpiało niezauważalnej dziurze w leśnej ścieżce. Mając trochę czasu piszę tego posta.

-Duńczycy również wspierają Ukrainę
-Niektóre tuje tu przybierają rzadko spotykane w Europie wielkości-napisy na drogach przypominają o niedawnym przejeździe Tour de France.
Dopingują Duńskich zawodników, lub czasem życzą dobrej przejażdżki dla wszystkich, jak to tu się pozdrawiają rowerzyści "God Tour"
-wreszcie mogłem kupić jogurt do picia. W Niemczech nie udało mi sie znaleźć takiego produktu w sklepach.
-Nadal tutaj wiele domów jest krytych strzechą, a wejścia do gospodarstw wiodą przez bramę w budynku

-mimo, że przód pociągu wygląda nieco śmiesznie, to w trakcie mojej 10 min przejażdżki osiągnął 180km/h
Cmentarze mają tutaj zadbane, z przyciętym żywopłotem. Jako nagrobki pełnią tutaj rolę głazy ustawione pionowo, podobnie jak w Szwecji czy Finlandii
-dobre oznakowanie dróg rowerowych
Jako, że flaga czerwono biała, to takie same barwy na tablicach drogowych;)

Komentarze

Prześlij komentarz