Wyprawa Finlandia Wstęp + dzień 0

-Tallin, widok z starego-starego miasta

Znowu siedzę sobie w pociągu i myślę jak tu zacząć tego bloga. Teraz już nie mogę jak wcześniej udawać początkującego, bo już jedna wycieczkę opisałem.
I właśnie od doświadczeń z poprzedniego pisania w sumie chciałbym zacząć. Bo nie wiem na ile sobie zdajecie z tego sprawę, ale pisanie takiego bloga pochłania naprawdę dużo czasu, a co też niektórych może szokować, na takich wyprawach tego czasu, no mimo wszystko nie ma za wiele.
Dlatego czasem musiałem nadrabiać nieraz 3 dni, jednego wieczoru, jak poprzednio nie miałem czasu, czy byłem po prostu wycięty po całym dniu pedałowania w deszczu. Mimo, że codziennie wpisy wydają się fajnym pomysłem, to tym razem trochę zluzuję i będę pisał co 2, 3 a może i 4 dni.
Dotychczas miało to formę dziennika, i nie jestem w sumie pewien jak teraz to będę prowadził, ale to już "wyjdzie w praniu".

Z góry oczywiście przepraszam za wszelkie błędy które się pojawią , a być może już leżą sobie wygodnie w tekście wyżej. Czasem może kogoś coś kogoś porazić, ale no jednak pisze to na telefonie, nieraz dość zmęczony, nie mam też czasu/ochoty aby czytać jeszcze raz i wyłapywać błędy. Mam nadzieję, że przez to blog będzie bardziej autentyczny xD 
Tekst też piszę w czasie teraźniejszym, żeby podkreślić, że to się dzieje teraz (dla tych którzy czytają na bieżąco) i bardziej się wczuć w podróż.

Kolejny punkt to plan podróży. Udaję się transportem do Ylitornio, na styku granicy fińsko-szwedzkiej tam pobliżu dojechałem w zeszłym roku. Stamtąd jadę sobie w dół i kończę kółko dookoła zatoki Botnickiej, a w sumie to bardziej półkole. w Helsinkach oglądam nogi, analizuję jakie tam  i odczucia w mózgu się przewalają i decyduję, czy wracam do Polszy busem czy dodatkowy tydzień rowerem.
No, chyba wszystko..

Ok to zaczynajmy opowieść.
Dzień 0 to w sumie 2 dni podróży i tu opiszę moja drogę na północ. Wiele się tu nie działo, więc powinno być w miarę krótko.
O 11:50 wyruszam pociągiem z KRK GŁ. Słońce praży i oczywiście w drodze na dworzec rowerem już się cały spociłem, co nie jest dobrą rzeczą, jak ma się przed sobą 2 dniową podróż.
w niecałe 3 godzinki jestem w Warszawie. Jem obiadek w rodzicami, którzy akurat jechali do stolicy 2 dni wcześniej i wzięli mi bagaże, poza moim rumakiem.  Ok 18 ładuję się do flixbusa z dworca Warszawa Zachodnia który wygląda jak wyjęty z ukraińskiego przedmieścia, i przygotuję się mentalnie na 18 godzinową podróż. Połowa miejsc jest wolnych, więc każdy może się zwinąć w kłębek na 2 siedzeniach do snu. Kolo mnie siedzi taki marek, co też zabiera rower i dołącza do kolegi, co tydzień temu ruszył z Kaszub i z Helsinek ruszają już razem dalej oczywiście na Nordkapp, bo gdzie by indziej. Wiec sobie z Markiem przynajmniej trochę pogadałem o wyprawach, rowerach i nie tylko. Jak  rano zacząłem spoglądać za okno już w Estonii, to zauważyłem, że już tutaj gdzieniegdzie pojawiają się z rzadka te skandynawskie drewniane domki ciemnoczerwone czy żółte z białymi okiennicami.
Po dojechaniu do Tallina Marek z towarzyszem od razu gnając na prom co im zaraz odpływa, a ja jaky, że na spokojnie mam jeszcze 5h do odpływu swojego, zwiedzam trochę miasto i przekąszam coś z przydrożnej budki.
Co do Tallina to miasto całkiem spoko się wydaje. raczej niska, luzna zabudowa z wyjątkiem ścisłego, nowoczesnego centrum, gdzie piętrzy sie parę wieżowców. Stare miasto ładne, pomalowane na różne pastelowe kolory, często jakieś posągi są wmurowane w fasadę kamienic. 
Na górze górze, gdzie wydawało by się powinien stać zamek, i chyba kiedyś stał, z tego co widzę po pozostałościach murów i jakiś tablicach. Ale teraz zamku nie ma, ale jest duża ładna cerkiew, kościół, i takie małe domki-kamieniczki 2 piętrowe, nie zadbane w sumie jakoś super, szczególnie te na drugim końcu od gł wjazdu na tą górę. Bo na wjedzie jest ta okazała cerkiew, a potem duży parlament i już mniejsze ambasady. A potem te domki. więcej sumie może spotkałem z 15 ludzi tam za tą cerkwią i mogłem sobie wyobrazić, że to taka malutka miła wioseczka 300 lat temu, gdzie niewiele mieszka ludzi, nie są za bogaci, ale starają się żeby było czysto i pomalowane ściany.

O 16 odprawa na promie i płyniemy do Finlandii.
w Finlandii gość mnie przepuścił do kraju tylko dlatego że mam pełne 2 dawki i poradził, żebym uważał w Helsinkach, bo ludzie nie "respektują" rowerów i że na przejściu czy skrzyżowaniu jak nie będę uważał to mnie przejadą.
W Helsinkach za długo nie spędzam bo mam 40 min do pociągu. na początku witają mnie ładne ceglane budynki, a potem wjeżdżam do miasta bardziej i kojarzy mi się to ze Sztokholmem. Tam też mają takie szerokie ulice z dużym pasmem zieleni pomiędzy pasami gdzie chodzą sobie ludzie. Takie coś jak krakowskie Dietla, tylko pas zieleni jest szerokości całego obszaru krakowskiej ulicy.
Wchodzę do pociągu gdzie jest całkiem duszno, bo klimatyzacja tak średnio działa a w dzień było 30° ale przynajmniej jest 20 i zbliża się wieczór.
Siedzenie przede mną siada prawdziwy wiking, gość 2 metry, broda do piersi, blond włosy jeszcze dłuższe. Dopłynąłem więc chyba do właściwego kraju.
Gniazdka jest tylko pomiędzy wagonami, więc podpinam tam mój telefon, siadam na podłodze i piszę tego posta.

Kurcze trochę mi zeszło na tym poście, ale na razie mam czas. Potem już nie będzie aż tak szczegółowo 😅

-zarys dworca w Helsinkach

Komentarze