Tydzień 2 (VII-XII) Górki, dołki i jeziora.

Z kempingu wyjeżdżam późno, wcześniej jeszcze smaruje łańcuch i rozciągam dokładnie łydki, póki mam dobre warunki i bez komarów. Dzień jest ciepły, słońce rozświetla błękit nieboskłonu nieskażonego żadną chmurką. Taka pogoda utrzymuje się w sumie cały już drugi tydzień. Wyjątkiem jest dzień czwarty, kiedy to po południu zaczęły się piętrzyć cumulusy, a ok 18 wjechałem w paszczę burzy. Nie patrzyłem na zegarek, ale oceniam tak 50min deszczu. Cały przemokłem, nawet nie zakładając kurtki, bo w sumie to darmowy prysznic, a w kurtce bym się spocił. Po przejściu chmury wyszło nisko zawieszone słońce, Które ogrzało mnie trochę, bo temperatura spadała do 20°. Nagrzana ziemia zaczyna parować i tworzy się coś w rodzaju sauny parowej. Zanim dojeżdżam na miejsce noclegowe, to jestem suchy.(wyjątkiem są buty, ale poranne słońce wyciąga resztki wilgoci)
Parujący las.

Widać że odjechałem od morza. Już od pierwszego dnia męczą nogi górki zostawione rzeźbione przedwiecznym lodowcem. Maksymalna wysokość to 210m.n.p.m, ale średnio dziennie robiłem ok 500m. przewyższenia. Najbardziej górki mi weszły w uda dnia trzeciego, gdy pierwsze 50km było po szutrze, ale początkowe 10 km zaserwowało 170m w pionie (dzień-850m).
Warto wspomnieć, że 50kilowy rower daje znać na podjazdach i na końcach już dostaje lekkiej zadyszki mozoląc się w tempie 5km/h, a wtedy słońce przypieka. Codziennie jest tak ok 25-30°C ale aż tak tego nie czuć podczas jazdy po płaskim. Jednak spoko cienia i liczne zbiorniki wodne odbierają trochę skwaru. Jednak wody p uiije dużo, 2 razy dziennie uzupełniam moje łącznie 3litrowe butelki.
-górki i dołki

Codziennie też udaje mi sie rozbić nad innym urokliwym jeziorkiem. Woda jest idealna do kąpieli, chyba z 23°C. Ma też ona tutaj jak w Szwecji dużo żelaza, co daje charakterystyczne miedziane zabarwienie.jezioro Lappajärvi  ma ~150 km powierzchni. 33 pod względem wielkości w Finlandii. Powstałe na skutek uderzenia udłamku planetoidy.


Jadąc dalej na południe zaczynam zauważać zmiany w roślinności. Pierwszego dnia zauważam pierwszy klon, drugiego dnia mijam alejkę z młodymi lipami, a trzeciego dnia dąb. Jednak.dęby tu, jak już to są posadzone i raczej marne. Nie to co w Sztokholmie. Ale w sumie to nie dziwne, bo w Szwecji się mówi, że dęby rosną naturalnie do rzeki Dal, a rzeka ta i Helsinki leżą na podobnej szerokości geograficznej, ponad 100km na północ od Sztokholmu. Za to inne drzewa, jak topole i klony na południu zaczynają się prezentować okazale. Jeśli chodzi o runo leśne, to jak na północy, borówka, bażyna, wrzos i oczywiście mchy. Leśne owoce już dojrzały, (bo na północy jeszcze zielone), więc sobie je podjadam. Druga strona mega jest to, że powoli mój ekwipunek pokrywa się fioletowymi plamami. 
W drugim tygodniu do zestawienia runa, dołączają nieśmiało paprocie . Na poboczach króluje niezmiernie od Szwecji wierzbówka, będąca czasem wypierana przez łubin.
Ostanie 150 km przez Helsinkami silnie rozwinięte jest rolnictwo, zmieniając krajobraz na nieco bardziej przestrzenny. Dużo tu sieją owsa.

W trakcie tego tygodnia minąłem tylko jednego sakwiarza.

Co do ciekawostek to często tutaj nie dają zakrętek do opakowań mleka, czy jogurtu,(które już nie są takie dobre jak w Szwecji. Są to zwykle jogurty, a nie te 'mild') co jak jest się na rowerze, może być uciążliwe, jak np. nie chce się wypić litra na raz. Nawet spotkałem się, że w Lidlu nie było mleka z zakrętką wcale. Z drugiej strony taki litr pełnego mleka 4,2% daje kopa z mocą 700kcal. Tu do mleka dodają co ciekawe witaminki, wapń a nawet jodują. 


Teraz jestem na campingu 🏕️ w Helsinkach, jutro zwiedzanko, prom do Tallina i rowerem jeszcze tydzień do rodzimego kraju.

Komentarze

Prześlij komentarz