Helsinki

 


Na wjeździe do helsinek, a właściwie do trójmiasta które tworzy Vantaa (od której strony wjechałem), Espoo i oczywiście Helsinki, podążałem do centrum rozbudowaną siecią szerokich ścieżek rowerowych, które towarzyszyły większym lub mniejszym ulicom. Miejscami bywały już bloki, przykład powyżej, ale na ogół obok ścieżki był jednak las, lub coś w postaci parku.

Camping był już nieco bliżej centrum

Pierwszy dzień trzeciego (sześciodniowego - przypominam) tygodnia spędziłem głownie na objeździe Helsinek.

Tego dnia wyjeżdżam dość późno, bo koło 10:00. Dzień wcześniej pisałem do późna bloga i rozmawiałem też trochę z parą młodych Polaków, która jeździła, tyle że autem po Finlandii.

 Na początku postanowiłem udać się do głównego parku, który zarekomendował mi jako miła ścieżka do miasta Fin z którym rozmawiałem dzień wcześniej. Dojazd mi chwilę zajął i mijałem po drodze głównie domki jednorodzinne.


Przykładowa ulica w Helsinkach już tak "bliżej" centrum
 
Na wjeździe do parku przywitał mnie nie takie małe pole golfowe. Finowie też lubią ten sport, jednak o wiele mniej niż Szwedzi - i tutaj jest jednak większe prawdopodobieństwo, że w wózku pchanym przez człowieka na ulicy jest jednak dziecko, a nie sprzęt golfowy.
 
Park ma ok 9km długości i można powiedzieć, że jest raczej dzikim lasem a niż parkiem znanym Polakom. Jest tu też wiele boczych ścieżek, większych i mniejszych i jak ktoś potrzebuje naprawdę odciąć się od miasta i ludzi to jest to idealnie miejsce, a jednocześnie praktycznie w centrum. Są też specjalne ścieżki konne, w zimie zakładany jest szlak biegówkowy.

Po wyjeździe z parku wjechałem już tak do ścisłego centrum, ale niestety nie zostało już mi dużo czasu na zwiedzenie większości starego miasta. Ogónie zabudowania nie zrobiły na mnie jakiegoś dużego wrażenia, jak pamiętam np, z Sztokholmu, ale jednak można powiedzieć ze było całkiem ładnie. Tak samo budynki raczej odnowione i pomalowane.
Poniżej parę zdjęć z miasta.





Podobnie jak w Sztokholmie nadwodne trawniki przemierzają stada Bernikli kanadyjskich
Tallin  - drugie odwiedziny
Stare miasto objechałem tym razem od zachodu i  zachwyciłem się prawdziwymi murami obronnymi z basztami z XIV wieku. Naprawdę zrobiło to na mnie wrażenie, dalej była także pełnoprawna fosa.
Zdjęcie pokazujące górowanie baszt nad resztą miasta

Droga wzdłuż muru
 
Na wyjeździe ze starego miasta znajdowały się takie większe "miastowe" domy, część drewniane, czasem też blok z wielkiej płyty, bo już tu wpływ ZSRS jest zauważalny.

Za miastem nadal jest dość gęsta zabudowa domków jednorodzinnych, że widać że to już nie tereny skadynawskie. Gdy się nieco rozrzedziło, wjechałem na przyjemną, szeroką ścieżkę rowerową lasem sosnowym


 



Komentarze