Finladia Tydzień III (XIV-XVII) [ale to kraje bałtyckie]



Pierwszy nocleg postanawiam spędzić na polu oznaczonym "z góry", jakie można znaleźć na stronie www.loodusegakoos.ee lub w apce na telefon jako mapa, co mi bardziej pomogło i znalazłem koło trasy miejsce z ogniskiem, zadaszonym stołem, wychodkiem i kąpieliskiem. Stwierdziłem że jak jest po drodze, to warto zobaczyć jak to wygląda na żywo. Miejsce całkiem przyjemne, wykoszona trawa do rozbicia namiotu (co mi oczywiście niewiele wnosiło, ale miejsce na hamak też się znalazło). Miejsce, mimo że z dala od ludzi, wyglądało na dość często odwiedzane, pewnie dlatego, że było to jedno z bliższych tego typu od stolicy (~35km z certum). Tego dnia idę spać z 65km na liczniku (Helsinki+Tallin). Zasypiam dość późno, bo wcześniej też złapałem pierwszą gumę za sprawą szkiełka, i przed zaśnięciem udaje mi się zobaczyć 5 najjaśniejszych gwiazd, tak już się ściemniało dalej na południu.

Tu spędziłem pierwszą noc w Estoni

Następne dni zwiększam nieco odległość dzienną, do około 120-135. Tereny są przeważnie płaskie. Miejscami można zauważyć już nowość - dworki. Bardziej na północ nie widziałem takich rzeczy. Są one w różnym stanie, od eleganckich, po ruiny, ale w sumie to podobnie jak w ojczyźnie. W architekturze można też zauważyć domy zbudowane z kamienia, choć dokładniejszym określeniem byłoby nazwanie tego domami z głazów. Jest to ciekawe, gdyż ani w Szwecji, ani Finlandii nie zauważyłem tego typu budynków, może  wyjątkiem kościołów (Szwecja), a to tam po lasach leży najwięcej tego surowca, bym nawet rzekł, że tutaj nie ma wcale tego.  Mam taką teorię, że być może kiedyś tutaj tak samo lasy były usiane takimi eratykami, ale ludność wycinając lasy pod pola, musiała się też uporać z tymi kamieniami. A że ludzi ostanie 300 lat sporo przybywało , to większość danego terenu była polem uprawnym, nawet, jeżeli dziś jest to 150letni las. Usuwanie takich narzutniaków jest pracą bardzo ciężką, ale jednak jednorazową (dopóty nie przyjdzie kolejny lądolód :P ), a głazy jak już są zebrane, to w sumie czemu z nich domu i piwnicy na wybudować? 

Są tu takie wiaty przy drodze, w kształcie trójkąta z trzema ścianami po środku i trzema ławeczkami z trzech różnych stron. Schowasz się w nich przed zacinającym deszczem, ale raczej nie prześpisz.

W Estonii zderzają się różne style budowy, ale charakterystyczne się wydają być te skośnie ułożone okienka w górnej części poddasza.


Różne style domów, ten na końcu typowo skandynawski.

Bardzo rzadki widok - starzec kosi trawnik tradycyjną kosą. W tle widać długą flagę Estonii. Tutaj też ludzie lubią je mieć na posesjach, nawet częściej je widziałem niż Finlandii. Może jest tu po prostu więcej domów.

Estoński cmentarz

W sklepach miło powitałem stoiska z suszonymi kiełbasami, które dają dobrego kopa, oraz raczyłem się dobrej jakości kwasem, jaki ciężko jednak w Polsce dostać.

Trzeciego dnia wjeżdżam na Łotwę i praktycznie 1,5 dnia jadę wzdłuż wybrzeża. Jadę europejską drogą 10 (prowadzi dookoła Bałtyku). Mimo, że wydawałoby się, że taki szlak powinien trzymać standard, spory odcinek prowadził ruchliwą drogą europejską. Czasami były zjazdy na boczne drogi, ale jak za pierwszym razem zakopałem się w piachu, a za drugim r10 poprowadziła mnie w taką "tarkę", że musiałem prowadzić rower, postanowiłem jednak trzymać się tej A1. Czasami droga miała spore pobocze, ale czasem nie bardzo i zaczynałem czuć lekki dyskomfort. Plus 50kg roweru jest przynajmiej taki, że podmuch mijających tirów cię nie rusza. Co ciekawe, minąłem się wtedy z największą liczbą rowerzystów długodystanoswych, co tym bardziej dziwi, że nie ma tam porządnej ścieżki obok.

Łotysze już rzadziej eksponują swoje flagi. Nadal zazwyczaj są one lekko wydłużone, ale nie wiją się tak, jak u wschodnich sąsiadów

Dom łączący tradycję z nowoczesnością


Czwartego dnia przejechałem przez Rygę. Miasto to już widać o wiele bradziej, że było przemęczone przez Rosjan, i że jeszcze się z tego podnosi. Wiele kamienic się sypie, na obrzeżach witają szare bloki z wielkiej płyty. Mimo to jest też parę ładnych budynków i  ma to miasto w sobie pewną dumę.


Pomnik niepodległości




Po zachodniej stronie rzeki, przed którą kończy się stare miasto, znajduje się dzielnica z dużą ilością zielelni i takimi malutkimi jakby dworkami, ale ściany są często popisane i  nie wygląda, żeby ktoś tu znaczący mieszkał. Taki przyjemniejszy teren zaczyna się z 4km dalej, gdzie zaczyna się strefa domków jednorodzinnych, niektóre całkiem zamożnych ludzi.

Ciekawie wykorzystane stare uschnięte drzewo.

Biblioteka narodowa robi wrażenie

Ryga posiada też parę wieżowców

Dalszy odcinek Łotwy dał mi trochę w kość i parę razy władowałem się w masakryczną szutrową drogę z, jakby inaczej, tarką. Śmieję się, że tu z mapą się gra w drogową loterię, nigdy nie wiesz na co trafisz, no chyba że "zielone", europejskie, to pewny asfalt, ale też pewne tiry. Jednak jak już mają ten asfalt, to raczej jest on w bardzo dobrym stanie.

Na Litwie spędziłem w sumie tylko jedną noc. Zapamiętałem ją jako bardzo duże pola, i bardzo dużo gawronów na skoszonych polach.

Na granicy Litwy i Łotwy można zauważyć stare wiatraki w różnym stanie zniszczenia.

Litwińskie cmentarze przypominają już nasze

Kolejny dworek (część większego kompleksu , czołowy reprezentatywny budynek jest schowany za tym, prowadzi tam inna droga)

Litwini też czasami mają flagi na posesjach, jednak tylko 2 widziałem oficjalne, a resztę flagę z herbem Pogoń. Na Wikipedii piszą, że ponoć trwa tam publiczna debata nad zmianą flagi na tradycyjny herb Wielkiego Księstwa Litewskiego.


 



























Komentarze