Dzień XXIV

O 10:00 stawiam się u wejścia dworca. Pani sprzedająca bilety mówi że może mi sprzedać bilet, ale to od kierowcy zależy czy weźmie mój rower. Jako że mam dość, piszę do Alexa. Odpisuje, żebym wpadał jutro koło 12:00. Wracam więc do Boden, tym razem już drogą krajową. Ma na szczęście szerokie pobocze. Kupuję jedzonko w sklepie i udaje sie na kemping wyprać rzeczy. Rano niebo było czyste, lecz teraz tu  i ówdzie płyną grube obłoki mogące nieść deszcz. Jak rozwiesiłem pranie na szczęście już nie pada i rano budzę się z suchymi rzeczami (w końcu słońce je suszyło od 3:00)
-ciekawy wazon na kwiatki

Komentarze