Dzień XXI

Jako, że wczoraj zasnąłem późno, to budzę się także niewcześnie. Pada deszcz więc się nie spieszę że wstaniem i zebraniem. Leżę tak trochę zawinięty w śpiwór z otworem na oddech. Przestaje padać. Zjadam śniadanie i krople ponownie zaczynają uderzać o tarp. Czekam więc jeszcze chwilę, i przerwie od deszczu zwijam obóz.
Wyjeżdżam koło 15 czy 16. Mam plan jechać przez noc, aby poczuć klimacik arktyczny niegasnącego dnia i może załapać się na wschód słońca, gdyż prognoza pokazuje, że chmury od północy będą się przerzedzać. 
Szybko skręcam z drogi krajowej, którą jechałem wczoraj (w sumie powinna być autostradą, ale ma po jednym pasie), w boczną ulicę, aby nie wracać tą samą drogą. Jezdnia jest bita, ale nawet przyjazna kołu. Teraz jak i rano nie spieszę się. Czuję spokój, jako że już osiągnąłem cel w pewien sposób. Jadę powoli i często się zatrzymuję i robię zdjęcia parujących jezior i lasów. Od czasu do czasu pokropuje.Jako, że kończy mi się woda postanawiam zapukać do domu. Niestety w całej wiosce nie zastałem żywej duszy. Jako że jest ok 17:20, to myślę, że być może jescze nie wrócili z pracy. Następny dom, około 5km dalej miał na szczęście gospodarza wewnątrz. Jako, że starszy pan jadł właśnie, a trochę mu zostało na patelni, pyta się czy mam ochotę, w chwili, gdy zamierzam opuszczać budynek z pełnymi butlami. Oczywiście, że msm. Jest to ryż z jakąś tutejszą kiełbasą w sosie grzybowym. Gdy znowu zbieram się do wyjścia, zaczyna padać intensywnie. Jako, że mam jeszcze dość suche buty, pyta. sie o możliwość zostania jeszcze chwilę.  Dowiaduję się, co mnie w sumie nie zdziwiło bardzo, że tutaj spada co zimę minimum 2 metry śniegu. Jednak jak by to sobie wyobrazić, to ciężko tak by żyć wtedy. Oczywiście większość ludzi (łącznie z tym panem) mieszka w takich wioskach tylko latem, a zimę spędza w Luleå, czy innym mieście bardziej na południe. Pan obserwuje sytuację na świecie, więc pyta się mnie jak tam w Polsce, bo słyszał to i owo. Rozmawiamy wiec tez trochę na smutny temat jakim jest polityka i gdy przestsje padać (tak bardzo), ruszam dalej. Mijam sporo bagien, ale raczej pnę się w górę. Cały czas jest jednolicie szare niebo i czas zdaje się nie istnieć. Jest jednak całkiem urokliwie. Koło 22 mijam jedną z kolejnych wioseczek. Zatrzymuje mnie koleś z już rzedniejącym włosem i oferuje spanie w domu. Chwilę się łamię, ponieważ miałem przecież jechać przez noc, zrobiłem jedynie 40km, ale wizja ciepłego prysznica, oraz rozładowane powerbanki też są silnym argumentem. W końcu decyduje pójść z prądem losu i zostać na noc, w końcu, nie każdy spał w domu prawdziwego lapończyka, gdzie powiewa dumnie flaga tego regionu, obok flagi Szwecji.
Wizja ciepłego prysznica rozwiewa się tak samo szybko jak powstała. Człowiek ten nie ma doprowadzonej wody. Trudno. Do zimniej wody już się przyzwyczaiłem. Przynajmniej mam luksus spania w cieple, bez moskitów. Jan (czyt: Joon)
oprowadza mnie po domu. Jest z niego bardzo dumny i widać, że podjarany. Ostatnio skończył werandę, skąd rozpościera się widok na spore jezioro. Góra domu jest zawalona rzeczami z Ameryki, świecidełkami takimi z baru różnych piw, Red Bulla itp. Na ścianie wisi wielki znak Mustanga, którego gospodarz jest fanem. Mówi, że też podróżował dużo oczywiście po Stanach gdzie coś tam z tym mustangiem robił, a na ścianie wisi dumnie zdjęcie jego z jakimś ważnym i prawdopodobnie sławnym człowiekiem z '95 bardzo się tym chwalił. Mówił, że w Afryce złapał malarię i rzuciła się mu na mózg, że ledwie przeżył. Miało to sens, bo był troszkę dziwny. Żebym się umył, zaprowadził mnie koło domu do beczki z deszczówką i wręczył czerpak do polewania. Po chili zaproponował mi jednak, że jak chce, to jest koło jeziora sauna, a w niej wiadra, i tam też mogę się spokojnie umyć wodą z jeziora. Wybrałem tą drugą opcję. Przynajmniej byłem osłonięty od wiatri i komarów. Sauna jak by się ktoś zastawiał była oczywiście na opał, a obok było pod przykryciem coś w stylu jacuzzi. Mam wrażenie, że tutaj każda taka miejscowość nad wodą ma wspólną saunę. Mam na myśli taką do 15 domów, a przeważnie 4-7. Kończę mycie, jem kolację i kładę się na kanapie do snu.






Na prośbę niejakiego SkiJacka100 wrzucam flagę Laponii:



















Nie no, tutaj jest prawdziwa

Komentarze

  1. Podeslij zdjecie tej lapońskiej flagi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wojo, super interesujący z Ciebie gość. Ludzie chcą z Tobą rozmawiać, słuchać Cię i Ci pomagać 👍

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz