Dzień XX - Cel osiągnięty

Zbieram się rano szybko z powodu komarów. Leciutki opad wilży mi ciało. Jest 19°, potem temp wrasta do 23° i potem nie pada. Jadę jadę jadę. Aż wreszcie, (mijając renifery na drodze) na 115km (1464 całej podróży) zdobywam koło podbiegunowe. Jest tam obok jakiś budynek, restauracja, ale wszystko pozamykane. Poznaję tutaj mojego nowego wroga - meszki. Wcześniej tak na prawdę nie miałem z nimi doczynienia. Na szczęście 30 km wcześniej kupil sprej na komary, który trochę pomaga. Na noc zatrzymuje się niewielkie dalej koło rzeki. Tworzy się tu takie jeziorko (nie takie małe). Rzeka wpada tu z bystrza i nurt tworzy wielki wir po środku. Brzeg jest stromy i usłany białymi kośćmi dużych zwierząt.  Kąpiąc się nie puszczam się drzewa.
W końcu siadam i pisze do bardzo późna posty na bloga, którego zaniedbałem przez ostatnie dni. Sporo się działo i nie miałem trochę czasu na to.

Komentarze

  1. Gratulacje Wojo! Zdobywca koła podbiegunowego! Dzięki za tego bloga. Świetnie się czyta. 👌 Piękne zdjęcia, masz oko do wyhaczania smaczków po drodze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz