Dzień VII

Budzę się po dość ciepłej nocy i jako że wczoraj zauważyłem, że moje koło jest niestety trochę scentrowane i ma luźną szprychę, udaję się do sklepu rowerowego 4 km za campingiem. Mimo, że wczoraj przez telefon dostałem informację, że mam być na 9:00, sklep okazuje się być od 10:00 otwarty. Objeżdżam więc trochę mistateczko.
Koło jest gotowe w godzinę i ok 11:30 jestem spowrotem na kempingu. Po zwinięciu obozu jestem trochę głodny, więc postanowiłam zjeść obiad. Robię więc makaron. I wyjeżdżam dopiero ok 13:00.
Tego dnia robię tylko 50km (od 13:00) 
Robię też 500km wycieczki.
Rozbijam się 20m od morza w którym się kąpię.
Woda jest prawie całkowicie słodka. Lub prawie słona.


Podsumowanie tygodnia:
550km ( ~60; ~60; 97; 103; ~80; ~80, 50[+9])
Wspięcia: 2000m (85m najw.)
Średnia prędkość 15,8

Komentarze

  1. Gratulacje! Tydzień, a przygód jakbyś już miesiąc jechał 😀

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz